środa, 29 października 2008

Dorosłe dzieci- dzieci dorosłe?

Czasem mam takie głupie wrażenie albo ludzie się zachowują jak niemowlaki. Mówię to z pełną powagą, kiedy coś uwiera dziecko zaczyna płakać, marudzić i tak samo jest z dorosłym. W pracy źle- grymasi, w miłości źle- płacze, kasy nie ma- marudzi. Tylko pozostaje jedno "ale" dorosły powinien sobie z tym radzić a nie radzi, tak jak dziecko z potrzebami fizjologicznymi, z tym że dziecko ma pieluchę. Tak samo jak dziecko narobi smrodu... nie zdaje sobie sprawy, tak samo dorosły zaczyna jakieś dziwne roszady, zrobi głupoty, zdaje sobie sprawę ale udaje, że nic nie wie i najlepiej gdyby nikt nic nie widział i nawet nie słyszał. Rozbieżność zauważymy jak dziecko coś przeskrobie, czuje skruchę i jest zakłopotane, ale nie dorosły. Dorosły przyjdzie, zniszczy, depcze, opluje i powie "no i co?" albo "to kowalski, to na 100% Kowalski", w takich sytuacjach zrzucanie jest obustronne ale dorosły nie ma skrupułów. Co do robienia przykrości i być niemiłym dla innych... wydaje mi się , że dziecko mówi po prostu to co myśli, bez owijania w bawełnę. Kiedy dorosły mówi, nie dość, że robi to nieudolnie, mówi inaczej i myśli inaczej a na sam koniec tak sie gubi, że przestaje mówić. Ile razy mówimy kobiecie "ale jesteś śliczna" a myślimy "Kobieto weź sie ogarnij trochę" a potem jej koleżanki mówią "twój facet jest ślepy czy co?". Na sam koniec pozostawiłem radość... tak samo u dorosłego jak i u dziecka, kiedy dzieje sie dobrze uśmiech gości od ucha do ucha nie zależnie od dnia i pory. Czasem tak na dobrą sprawę powinniśmy zaczerpnąć trochę od dziecka, ale sami też powinniśmy być autorytetem. Czy nim jesteśmy? Zapytaj swoje młodsze rodzeństwo, córkę czy syna.

środa, 8 października 2008

Rewolucja.

Na wstępie chciałem przeprosić za brak dostaw na blogu ale nie miałem łącza internetowego i jakiejś motywacji na napisanie czegoś konkretnego.

Czasem sie tak zastanawiam czy możemy zmieniać świat, tak samemu, bez niczyjej pomocy. Wypadało by sie zastanowić nad tym ile znamy takich osób, Matka Teresa z Kalkuty, Jan Paweł II albo Lech Wałęsa. Teoria od 0 do bohatera jest oczywista. Czy bohaterem nazwiesz Edytę Górniak, Radka Majdana albo zespół taneczny "czarne stopy"? NIE. Co łączy te 3 czynniki? Wielki bezsens, żadna ponadczasowość i małą dawka talentu. Za to 3 pierwsze osoby zrobiły same rewolucje, pokazały, że można być lepszym człowiekiem i przełożyć to na ludzi którzy cię otaczają. Zastanawiam się czasem czy można zaszczepić w każdym z nas rewolucje... osobistą bo osobistą ale zawsze jakąś. Mało kiedy widzę ludzi twierdzących "może czas zmienić swoje życie". Zmiana na gorsze jest prosta jak 2 dodać 2, wystarczy jakieś złe towarzystwo albo zwyczajna ludzka nieuwaga i przepis na sięgnięcie dna gotowy.Można powiedzieć, że każdy z nas sięga dna... tylko nasi politycy mają worek bez dna i kieszenie. Odbicie sie czasem nie wychodzi dlatego warto mieć u boku jakiegoś rewolucjonistę. Kogoś kto obróci świat o 180 stopni i zablokuje busole. Czasami sam potrzebuje pomocy i tu pojawia się kolejny problem, bozia dała nam głos ale już poprosić nie umiemy. Jestem dość mocnym indywidualista i mało kiedy mowie "Pomocy". Mało kiedy też płacze, ale płacze, czasem z bezradności, czasem z tego co robie, czasem bo muszę. Co dziennie staram sie przeprowadzić rewolucje, zrobić coś co dam mi spokój ducha... wierze w to, jest to może śmieszne ale prawdziwe.


to co napisze rozejdzie sie w nakładzie milionów egzemplarzy?- nie.
czy będzie to czytało pół świata?- nie
ale wierze, że to co robie da iskrę do działania twojego, waszego, naszego, ich...