wtorek, 30 grudnia 2008

Nowy roku witaj.

Dziś nadszedł czas żeby zrobić przegląd ostatnich 52 tygodni, tygodni walki, radości, smutków i rozterek. Ja na swoim koncie zanotowałem zdane liceum, zdaną maturę i jeden niepełny semestr na politechnice, poza tym zwolnili mnie z pracy a na wakacjach wydałem dużo za dużo. Przed chwilą czytałem swój wpis sprzed roku i muszę przyznać, że chyba to co pisze zrobiło sie dojrzalsze (albo tylko mi się tak wydaje). Wchodzę w nowy rok z nadzieją na to, że będzie lepiej każdemu z nas, że nie będziemy olewani przez służbę zdrowia, że szef w pracy będzie milszy, że w szkole uda się wszystko zdać itp. Kiedyś nie zdawałem sobie z tego sprawy ale przez 52 tygodnie czyli 364 dni wszystko może się zmienić, głupio mi to mówić ale chyba sie starzeje. Patrząc po ludziach z którymi mam stały kontakt, wiem, że musi być lepiej, przecież nie jesteśmy stworzeni do odnoszenia porażek, liczę na lepszy 2009 rok naszej ery.

Wszystkim z tej okazji chciałbym życzyć udanej zabawy sylwestrowej, nowego roku bez objawów spożywania alkoholu i mądrości a przede wszystkim zdrowia.

Wtorek/Środa, 30/31 grudnia.

niedziela, 21 grudnia 2008

Są powody do świętowania.

W tym roku, jak co roku też jestem zachwycony, raduje sie i skacze i to z jednego prostego powodu... nadchodzą święta. Teraz to już nie wiem czy mam śmiać sie czy płakać, cała otoczka świątecznego jedzenia i nudzenia sie na kanapie przed TV jest bardziej dobijająca od wszystkiego innego na świecie. Kiedy myślę, że muszę wstać z ciepłego fotela, ubrać sie i iść do centrum handlowego w ramach społecznego rytuału zakupowego to dostaje mdłości. Chodzenie w tę i we wtę po zatłoczonych kilkunastu hektarach butików, sklepów, kawiarni i jadłodajni nie jest moim ulubionym zajęciem w zimne grudniowe popoludnia i wieczory. Kiedy ja zdycham w butiku jego szef skacze z radości bo zarobi sobie na nowe auto, które zresztą będzie gwiazdkowym prezentem dla samego siebie, da zonie na kosmetyczke a dziecku na nowy komputer. Najfajniejszym elementem tego wszystkiego jest "-30%" które zwraca na siebie uwage portfela Kowalskiego. Masowe wydawanie pieniędzy jest już świątecznym nałogiem, każdy płacze bo zostawia coraz większe sumy pieniędzy nie zdając sobie sprawy, że i tak te pieniądze wracają w postaci paczki pod drzewkiem. Przedświąteczne wyścigi byłby nienajgorsze gdybyśmy mieli pewnego przymieżenca jakim jest niewątpliwie pogoda. Niestety pogoda też sie na nas wypina, śnieg z deszczem, wiatr i wszędzie panująca breja. Człowiek po 10 minutach przebywania poza zadaszonym miejscem ma ochotę wracać do domu a buty na zime za które dalismy 500 zł są do niczego bo i tak przemiękają. Dam sobie głowe uciąć, że MPO nie wyjedzie pługami, nieposoli drogi ani nie wysypie na nią chodź grama piasku. Dlatego śmiem przypuszczać, że ZUS i PZU pod koniec roku maja za dużo pieniędzy bo liczba złamań i stłuczek samochodowych rośnie z minuty na minutę. Najlepiej mają Ci co nie obchodzą świąt, 2 dni dodatkowego spokoju, wolnego od pracy i nawet każdy jest dość zyczliwy. Ale dziś puścili "Kewina samego w domu" to znak, że święta czas zacząć.

Tak tradycyjnie: Chce życzyć wam więcej uśmiechu na twarzach, żeby było więcej okazji do radości niż do smutku i ogólnej traumy a na sam koniec życia w zdrowiu bo to jest ważne tak naprawdę.

Piątek, 19.12.2008r.

wtorek, 2 grudnia 2008

Mijamy się z celem- tak to prawda.

Jeśli chodzi o samo znaczenia słowo cel to mam problemy żeby to wytłumaczyć, nie jestem łucznikiem, a jeśli nawet bym był to sądzę, że był by to środkowy punkt na tarczy, który daje mi maximum punktów (nie sugerujmy się grą w lotki). W tym momencie, nie chodzi już o samo znaczenie celu ani nawet nie chodzi o punkty do zdobycia, tu chodzi o to, że ludzie nie mają celu, a jak sie nie ma celu to nie ma i punków. Przestaje sie pytać ludzi w szkole "po co tu tak naprawdę jesteś?" bo kiedy słyszę odpowiedź "a jakoś tak" to zaczynam rozumieć, co tak naprawdę co znaczy "mijać sie z celem". Tracenie czasu na niewiedzenie co chce sie robić w życiu jest gorsze, niż czekanie w kolejce do okienka w urzędzie. Ja wybierając szkołę już wiedziałem, jaki mam cel. Pewna bliska osoba mi powiedziała kiedyś takie piękne zdanie "obierz sobie cel i zrób wszystko, abyś doszedł do niego". Mniejsza o szkołę, lepszy manewr zrobiło TP stawiając coś w stylu budki telefonicznej, tyle że zamiast ścianek są 2 prostokątne szyby które są na wysokości twarzy i nie dotykają podłoża. Nie wiem czy konstruktorzy tego czegoś przewidzieli, że po ulicach naszego miasta przechadza sie spora ilość osób pod wpływem. Gdyby teraz taka osoba sie nie daj Boże potknęła i wybiła głową szybkę to ciekawe co TP by zrobiło. Nie wspominam już, że taka budka powinna przynajmniej stwarzać pozory jakiejś prywatności a te nawet nie blokują odgłosów ulicy. Zastanawia mnie też, co robią jeszcze Ci biedni ulotkarze w centrum, dostaje ulotkę, to w sumie na nią nie patrze tylko od razu wywalam ją do kosza, a co jest najśmieszniejsze, robi tak każdy kto ją dostanie. Bierze, szuka wzrokiem nerwowo śmietnika a jak znajdzie ulotka ląduje w koszu na śmieci, reklamy na ulotkach dawno umarły, teraz jesteś królem jak masz bilbord o wielkości 20 metrów kwadratowych. Znajdzie sie jeszcze cała masa dziwnych przypadków ludzkiej nieudolności i rzeczy które ogólnie nie mijają sie nawet z celem, co celu nie mają. Ja przestaje się tym martwić... nadciągają Święta.