wtorek, 30 grudnia 2008

Nowy roku witaj.

Dziś nadszedł czas żeby zrobić przegląd ostatnich 52 tygodni, tygodni walki, radości, smutków i rozterek. Ja na swoim koncie zanotowałem zdane liceum, zdaną maturę i jeden niepełny semestr na politechnice, poza tym zwolnili mnie z pracy a na wakacjach wydałem dużo za dużo. Przed chwilą czytałem swój wpis sprzed roku i muszę przyznać, że chyba to co pisze zrobiło sie dojrzalsze (albo tylko mi się tak wydaje). Wchodzę w nowy rok z nadzieją na to, że będzie lepiej każdemu z nas, że nie będziemy olewani przez służbę zdrowia, że szef w pracy będzie milszy, że w szkole uda się wszystko zdać itp. Kiedyś nie zdawałem sobie z tego sprawy ale przez 52 tygodnie czyli 364 dni wszystko może się zmienić, głupio mi to mówić ale chyba sie starzeje. Patrząc po ludziach z którymi mam stały kontakt, wiem, że musi być lepiej, przecież nie jesteśmy stworzeni do odnoszenia porażek, liczę na lepszy 2009 rok naszej ery.

Wszystkim z tej okazji chciałbym życzyć udanej zabawy sylwestrowej, nowego roku bez objawów spożywania alkoholu i mądrości a przede wszystkim zdrowia.

Wtorek/Środa, 30/31 grudnia.

niedziela, 21 grudnia 2008

Są powody do świętowania.

W tym roku, jak co roku też jestem zachwycony, raduje sie i skacze i to z jednego prostego powodu... nadchodzą święta. Teraz to już nie wiem czy mam śmiać sie czy płakać, cała otoczka świątecznego jedzenia i nudzenia sie na kanapie przed TV jest bardziej dobijająca od wszystkiego innego na świecie. Kiedy myślę, że muszę wstać z ciepłego fotela, ubrać sie i iść do centrum handlowego w ramach społecznego rytuału zakupowego to dostaje mdłości. Chodzenie w tę i we wtę po zatłoczonych kilkunastu hektarach butików, sklepów, kawiarni i jadłodajni nie jest moim ulubionym zajęciem w zimne grudniowe popoludnia i wieczory. Kiedy ja zdycham w butiku jego szef skacze z radości bo zarobi sobie na nowe auto, które zresztą będzie gwiazdkowym prezentem dla samego siebie, da zonie na kosmetyczke a dziecku na nowy komputer. Najfajniejszym elementem tego wszystkiego jest "-30%" które zwraca na siebie uwage portfela Kowalskiego. Masowe wydawanie pieniędzy jest już świątecznym nałogiem, każdy płacze bo zostawia coraz większe sumy pieniędzy nie zdając sobie sprawy, że i tak te pieniądze wracają w postaci paczki pod drzewkiem. Przedświąteczne wyścigi byłby nienajgorsze gdybyśmy mieli pewnego przymieżenca jakim jest niewątpliwie pogoda. Niestety pogoda też sie na nas wypina, śnieg z deszczem, wiatr i wszędzie panująca breja. Człowiek po 10 minutach przebywania poza zadaszonym miejscem ma ochotę wracać do domu a buty na zime za które dalismy 500 zł są do niczego bo i tak przemiękają. Dam sobie głowe uciąć, że MPO nie wyjedzie pługami, nieposoli drogi ani nie wysypie na nią chodź grama piasku. Dlatego śmiem przypuszczać, że ZUS i PZU pod koniec roku maja za dużo pieniędzy bo liczba złamań i stłuczek samochodowych rośnie z minuty na minutę. Najlepiej mają Ci co nie obchodzą świąt, 2 dni dodatkowego spokoju, wolnego od pracy i nawet każdy jest dość zyczliwy. Ale dziś puścili "Kewina samego w domu" to znak, że święta czas zacząć.

Tak tradycyjnie: Chce życzyć wam więcej uśmiechu na twarzach, żeby było więcej okazji do radości niż do smutku i ogólnej traumy a na sam koniec życia w zdrowiu bo to jest ważne tak naprawdę.

Piątek, 19.12.2008r.

wtorek, 2 grudnia 2008

Mijamy się z celem- tak to prawda.

Jeśli chodzi o samo znaczenia słowo cel to mam problemy żeby to wytłumaczyć, nie jestem łucznikiem, a jeśli nawet bym był to sądzę, że był by to środkowy punkt na tarczy, który daje mi maximum punktów (nie sugerujmy się grą w lotki). W tym momencie, nie chodzi już o samo znaczenie celu ani nawet nie chodzi o punkty do zdobycia, tu chodzi o to, że ludzie nie mają celu, a jak sie nie ma celu to nie ma i punków. Przestaje sie pytać ludzi w szkole "po co tu tak naprawdę jesteś?" bo kiedy słyszę odpowiedź "a jakoś tak" to zaczynam rozumieć, co tak naprawdę co znaczy "mijać sie z celem". Tracenie czasu na niewiedzenie co chce sie robić w życiu jest gorsze, niż czekanie w kolejce do okienka w urzędzie. Ja wybierając szkołę już wiedziałem, jaki mam cel. Pewna bliska osoba mi powiedziała kiedyś takie piękne zdanie "obierz sobie cel i zrób wszystko, abyś doszedł do niego". Mniejsza o szkołę, lepszy manewr zrobiło TP stawiając coś w stylu budki telefonicznej, tyle że zamiast ścianek są 2 prostokątne szyby które są na wysokości twarzy i nie dotykają podłoża. Nie wiem czy konstruktorzy tego czegoś przewidzieli, że po ulicach naszego miasta przechadza sie spora ilość osób pod wpływem. Gdyby teraz taka osoba sie nie daj Boże potknęła i wybiła głową szybkę to ciekawe co TP by zrobiło. Nie wspominam już, że taka budka powinna przynajmniej stwarzać pozory jakiejś prywatności a te nawet nie blokują odgłosów ulicy. Zastanawia mnie też, co robią jeszcze Ci biedni ulotkarze w centrum, dostaje ulotkę, to w sumie na nią nie patrze tylko od razu wywalam ją do kosza, a co jest najśmieszniejsze, robi tak każdy kto ją dostanie. Bierze, szuka wzrokiem nerwowo śmietnika a jak znajdzie ulotka ląduje w koszu na śmieci, reklamy na ulotkach dawno umarły, teraz jesteś królem jak masz bilbord o wielkości 20 metrów kwadratowych. Znajdzie sie jeszcze cała masa dziwnych przypadków ludzkiej nieudolności i rzeczy które ogólnie nie mijają sie nawet z celem, co celu nie mają. Ja przestaje się tym martwić... nadciągają Święta.

środa, 29 października 2008

Dorosłe dzieci- dzieci dorosłe?

Czasem mam takie głupie wrażenie albo ludzie się zachowują jak niemowlaki. Mówię to z pełną powagą, kiedy coś uwiera dziecko zaczyna płakać, marudzić i tak samo jest z dorosłym. W pracy źle- grymasi, w miłości źle- płacze, kasy nie ma- marudzi. Tylko pozostaje jedno "ale" dorosły powinien sobie z tym radzić a nie radzi, tak jak dziecko z potrzebami fizjologicznymi, z tym że dziecko ma pieluchę. Tak samo jak dziecko narobi smrodu... nie zdaje sobie sprawy, tak samo dorosły zaczyna jakieś dziwne roszady, zrobi głupoty, zdaje sobie sprawę ale udaje, że nic nie wie i najlepiej gdyby nikt nic nie widział i nawet nie słyszał. Rozbieżność zauważymy jak dziecko coś przeskrobie, czuje skruchę i jest zakłopotane, ale nie dorosły. Dorosły przyjdzie, zniszczy, depcze, opluje i powie "no i co?" albo "to kowalski, to na 100% Kowalski", w takich sytuacjach zrzucanie jest obustronne ale dorosły nie ma skrupułów. Co do robienia przykrości i być niemiłym dla innych... wydaje mi się , że dziecko mówi po prostu to co myśli, bez owijania w bawełnę. Kiedy dorosły mówi, nie dość, że robi to nieudolnie, mówi inaczej i myśli inaczej a na sam koniec tak sie gubi, że przestaje mówić. Ile razy mówimy kobiecie "ale jesteś śliczna" a myślimy "Kobieto weź sie ogarnij trochę" a potem jej koleżanki mówią "twój facet jest ślepy czy co?". Na sam koniec pozostawiłem radość... tak samo u dorosłego jak i u dziecka, kiedy dzieje sie dobrze uśmiech gości od ucha do ucha nie zależnie od dnia i pory. Czasem tak na dobrą sprawę powinniśmy zaczerpnąć trochę od dziecka, ale sami też powinniśmy być autorytetem. Czy nim jesteśmy? Zapytaj swoje młodsze rodzeństwo, córkę czy syna.

środa, 8 października 2008

Rewolucja.

Na wstępie chciałem przeprosić za brak dostaw na blogu ale nie miałem łącza internetowego i jakiejś motywacji na napisanie czegoś konkretnego.

Czasem sie tak zastanawiam czy możemy zmieniać świat, tak samemu, bez niczyjej pomocy. Wypadało by sie zastanowić nad tym ile znamy takich osób, Matka Teresa z Kalkuty, Jan Paweł II albo Lech Wałęsa. Teoria od 0 do bohatera jest oczywista. Czy bohaterem nazwiesz Edytę Górniak, Radka Majdana albo zespół taneczny "czarne stopy"? NIE. Co łączy te 3 czynniki? Wielki bezsens, żadna ponadczasowość i małą dawka talentu. Za to 3 pierwsze osoby zrobiły same rewolucje, pokazały, że można być lepszym człowiekiem i przełożyć to na ludzi którzy cię otaczają. Zastanawiam się czasem czy można zaszczepić w każdym z nas rewolucje... osobistą bo osobistą ale zawsze jakąś. Mało kiedy widzę ludzi twierdzących "może czas zmienić swoje życie". Zmiana na gorsze jest prosta jak 2 dodać 2, wystarczy jakieś złe towarzystwo albo zwyczajna ludzka nieuwaga i przepis na sięgnięcie dna gotowy.Można powiedzieć, że każdy z nas sięga dna... tylko nasi politycy mają worek bez dna i kieszenie. Odbicie sie czasem nie wychodzi dlatego warto mieć u boku jakiegoś rewolucjonistę. Kogoś kto obróci świat o 180 stopni i zablokuje busole. Czasami sam potrzebuje pomocy i tu pojawia się kolejny problem, bozia dała nam głos ale już poprosić nie umiemy. Jestem dość mocnym indywidualista i mało kiedy mowie "Pomocy". Mało kiedy też płacze, ale płacze, czasem z bezradności, czasem z tego co robie, czasem bo muszę. Co dziennie staram sie przeprowadzić rewolucje, zrobić coś co dam mi spokój ducha... wierze w to, jest to może śmieszne ale prawdziwe.


to co napisze rozejdzie sie w nakładzie milionów egzemplarzy?- nie.
czy będzie to czytało pół świata?- nie
ale wierze, że to co robie da iskrę do działania twojego, waszego, naszego, ich...

piątek, 29 sierpnia 2008

Z perspektywy lat 19.

Kurde, wczoraj miałem trochę czasu żeby przyjrzeć się temu co mówiłem jeszcze rok czy 2 lata temu. Bylem pod wrażeniem. To jak parze na świat, co zrobiłem, plusy i minusy moich wyborów, patrząc na to z poprawkami na warunki lokalne takimi jak młodzieńcza głupota, chęć bycia fajnym i moją pracowitość (zerowa) powiem: Dobrze wyszło, założenia zrealizowane, postawione są nowe które trzeba zrealizować, no same sukcesy. Gdy podejdę do tego z pełnym idealizmem powiem: Ale burdel, matura zdana ale średnie wyniki, pracowałem u jakiegoś świra za 5 zł od godziny (co za strata czasu) i nie zrobiłem nic kreatywnego. Prawda jest jedna jak na dzień dzisiejszy, każdy płaci za swoje błędy, no chyba, że pracujesz w ZUS-ie. Jedna z moich dalekich znajomych powiedziała ciekawą kwestie: Moje dziecko nie będzie miało MTV i internetu. Co do MTV się jeszcze zgodzę bo jak widzę te rozbiegane albo zapłakane małoletnie dziewice stylizujące sie na Dode albo inną Tole z Blog 27 to aż mi jakoś tak smutno. W sumie o mnie też można powiedzieć, że miałem fiu- bździu w głowie bo nosiłem szerokie spodnie (nadal nosze) bluzy z kapturami XXXL, inną sprawa jest to, że nadal słucham tej samej muzyki co 7 lat temu i to, że też otworzyłem sie na nowe gatunki. Każdy człowiek w wieku 19 lat zaczyna wspominać i zaczyna myśleć w dal. Niektórzy też nie myślą w ogóle, mam takie wrażenie ale tylko czasem, że jestem jednym z nich.

środa, 23 lipca 2008

Moge sobie bić brawo.

Na samym początku miałem się nie chwalić, że sie dostałem na studia ale z pełną dumą i powagą stwierdzam: udało się!
(udało się bo w sumie inaczej tego nie nazwę.)

niedziela, 13 lipca 2008

Kompleks społeczny dobrze znany?

Przez ostatni okres czasu widziałem różne sceny komiczne, dramatyczne czasem horrory a czasem love story. Dobra mniejsza o to. Oglądając to dostrzegam jeden spory problem... kompleks. Zakładam, że też mam podobne sprawy ale 2 są dość często spotykane. Zacznijmy od kwestii szkoły i podejścia do tej placówki. Ludzie wręcz się boją "że szkoła się zawali". Złożyłem swoje "CV" na politechnikę (ambitne ale mniejsza o to), wchodząc do budynku rekrutacji zobaczyłem dziewczę z grymasem na twarzy i słowami na ustach które sobie dość silnie wmawiała a mianowicie "wiem, że się dostanę", myślałem, że zwymiotuje. Jak można stresować sie o coś takiego jak szkoła? Czasem ludzie poświęcają swoje zdrowie dla szkoły. Może i dobrze ale ja wolał bym nie ryzykować. A co w tym najlepsze wydają tysiące, żeby być studentem prawa, psychologii, medycyny. A co za tym idzie? Trzeba będzie tyrać na to żeby zdać. Fakt faktem, że potem im się za to zwróci jest oczywiste. Trzeba też brać pod uwagę młodzieńcze lata w których trzeba się "wyszumieć". Teraz żeby się wyszumieć nie wystarczą chęci, potrzeba pieniędzy. Co człowiek to hasło "mało mam kasy na wszystko", pytam czy pracują jakoś dorywczo a na to słyszę "haha nie" wiec już wiemy co jest przyczyną kompleksu społecznego numer 2. Znam przypadki gdzie rodzice kochają dziecko miłością pieniężną i zaczyna sie Bałtyk, Tatry, Atlantyk i Alpy. Każdy chciał by zobaczyć trochę europy jak Gracjan Roztocki. Ja chcąc podnieść stan na koncie w banku po prostu poszedłem do pracy. Nie będę tego sumował... niech będzie jak jest.

Ps. Świeci słońce, deszcz padał wczoraj. A teraz ktoś ładnie gra na akordeonie a mojej babci się milej siedzi w ogródku i rozwiązuje krzyżówki. Czy to takie trudne? Dzięki Karlos!

środa, 2 lipca 2008

Wyniki

Nie będę sie rozwarstwiał nad głupotą ludzi którzy układali tegoroczną maturę. 79% Polski zdało, 11% podchodzi w sierpniu do poprawki, reszta ma rok wolnego. I to chyba wszystko wyjaśnia.

piątek, 27 czerwca 2008

MPK i NFZ to bliźniaki?

Już jakiś czas temu weszła ustawa o obowiązkowych badaniach dla pracowników, więc jako pracownik udałem się na takie badania. Był piękny słoneczny dzień. Wsiadałem do tramwaju numer 3 w przeświadczeniu, że uda mi się wszystko normalnie załatwić. Pojazd zatrzymał się na przystanku przy ulicy ogrodowej, wychyliłem głowę przez drzwi i co zobaczyłem? Duży pojazd kołowy MPK stojący na środku skrzyżowania, na platformie podnośnikowej 2 elektryków bez stresu grzebiących w instalacji. Nie pozostało mi nic innego jak wysiąść i przejść dość spory odcinek na pieszo. Zaszokowało mnie to strasznie, czemu MPK samo sobie utrudnia prace? Nikt tego nie wie, nawet kontrolerzy ruchy z MPK nie wiedzieli co sie dzieje w około. Powstał gigantyczny korek w jednym z bardziej newralgicznych miejsc... jednym słowem PARANOJA! W sumie nie wiem czemu jeszcze każą nam kasować bilety? Gdy dotarłem pod przychodnie myślałem "tylko badania i po zawodach" ale najlepsze jeszcze było przede mną. Podchodzę do okienka rejestracji, mówię tej przepracowanej kobiecie, że przyszedłem zrobić badania a ona mówi mi, że muszę przyjść następnego dnia na 7 rano żeby się zarejestrować! Pytam się czemu teraz tego nie zrobi a kobieta mi na to "bo trzeba przyjść o 7". Zdegustowany a jeszcze bardziej zdenerwowany pytam czy godzina 15 różni sie czymś od godziny 7? Zgadnijcie jaką dostałem odpowiedź?... "bo tak musi być" wyszedłem z przychodni bluźniąc pod nosem. Przychodzę dziś o godzinie 12:30 dostałem skierowanie do Pani Doktor, usiadłem dałem skierowanie z recepcji, od pracodawcy i czekam. Pani popatrzyła, poczytała, pomyślała wypisała kolejny papierek i kazała udać się do okienka recepcji. Stwierdziłem, że wszystko idzie z godnie z planem ale znów się pomyliłem. Za szybą siedziała ta sama pani co dzień wcześniej i mówi do mnie "w poniedziałek na rejestracje" to pytam grzecznie "na jaką rejestracje do cholery" a ona "no tak, rejestracja do okulisty, wyraźnie Pani Doktor zaznaczyła, że trzeba do okulisty" zabrałem swoje dokumenty spakowałem sie i wyszedłem, w poniedziałek czeka mnie to samo. Ale jaki z tego morał? PAMIĘTAJ POLAKU MŁODY, KUP SOBIE AUTO I NIE IDŹ DO ROBOTY.

poniedziałek, 23 czerwca 2008

Rozumiesz już? Od A Do Z.

Czasem mi sie wydaje, że chęć akceptacji środowiska dla człowieka jest większa niż chęć samego przeżycia. Nie mówię tu o nastolatkach w wieku od 13 do 16 lat. Tak patrze sobie na ludzi, słucham co mówią, czytam co piszą i widzę...nic. Kiedy guru jakiejś grupy znajomych powie A to wszyscy powiedzą AAA, a jak spróbujesz powiedzieć C to zaraz dostaniesz jajem w czoło i kartkę z dopiskiem "to jak mówisz A?". W zasadzie powiedzenie A kiedy myślisz C to jak "mama to tata a tata to mama". Zastanawiam się jaki jest w tym cel? Sam mam znajomych i to w sumie ja byłem tą "czarną owcą" która nawet nie mówiła C tylko Z. Czasami nawet przez powiedzenie Ą dostaniesz z tak zwanego liścia. Najbardziej idiotyczne jest to, że osobniki mówiące najgłośniej A przez resztę zostają ukamienowany a ostatni kamień leci z dopiskiem "lizus". Znam ludzi którzy np. zajmują sie czytaniem książek, mają 1 czy 2 przyjaciół, 4 znajomych i to im wystarcza. Nie wiem jaka jest tego zależność ale bycie "sławnym w towarzystwie" zaburza normalny tryb życia. Nigdy nie walczyłem jakoś o pozycje, jak to ktoś powiedział "u podobnych do mnie mam szacunek", może go mam, może i go nie mam ale wiem jedno... jest parę osób na które mogę liczyć zawsze, dlatego składam im hołd.

wtorek, 17 czerwca 2008

EUROpo 2008.

Teraz zadajmy sobie jedno zasadnicze pytanie... czego oczekujemy od polskich piłkarzy? Dam sobie głowę uciąć, że nie będzie to efektowna gra i duża ilość goli strzelanych. Polacy od swoich piłkarzy oczekują jednej podstawowej rzeczy... wygrywania. Po skutecznych meczach w eliminacjach, wspaniałej wygranej z Portugalią 2:1 i pierwszym w historii Polski awansie przyszło nam oglądanie 11 facetów zagubionych jak dzieci we mgle. Nikt nie wymagał od nich triumfu w turnieju, w sumie też nikt nie wymagał gry w finale ale to co pokazali sami zawodnicy udowodniło, że brakuje nam chęci wygrania. Zrozumiałem przegraną z Niemcami, co jak co ale troszkę jeszcze nam brakuje, w meczu z Austrią pierwsze 30 minut to kpina. Na boisku było 12 zawodników (11 Austrii i 1 bramkarz Boruc). Strzeliliśmy gola, wielkie przebudzenie walka do 92 minuty... i Pan Weeb dyktuje karnego. Dramaturgia sięga zenitu a kibice w ogródku śpiewają "Ile ci dali, no powiedz ile ci dali", nie jestem jakimś strasznie zagorzałym kibicem ale sam złapałem się za głowę. UEFA stwierdziła, że karny był słuszny ale bramka Polskiego Brazylijczyka już nie. Rozmawiając z kolegą w pracy który zna zasady piłki bardzo dobrze ponieważ sam gra zawodowo w jakiejś 3 ligowej drużynie wytłumaczył, że jeden z Austriaków dotkną piłki po oddaniu strzału co unieważniło jak by pozycje spaloną Rodżera i bramka w tym przypadku zostaje uznana. No nic, rozumiem złość kibiców i te wszystkie "ośmieszające" sędziego obrazki. Mecz o tak zwany honor... Polska- Chorwacja. Każdy ma podobne zdanie na ten temat. Co stanie się w eliminacjach do MŚ w 2010 roku nikt nie wie, mam nadzieje, że... i na tym skończmy.

niedziela, 25 maja 2008

A w sklepie?

Ostatnimi czasy zauważam, że dzieje sie coś złego z kasjerami lub ekspedientkami w sklepie. Wchodzę do sklepu, chce kupić piwo, mówię dzień dobry i składam zamówienie. Kobieta za ladą patrzy się na mnie i z wielkim bólem pyta "w puszcze czy butelce" kiedy ja odpowiadam, że w butelce ona wchodzi w pół słowa i zadaje kolejne pytanie "z lodówki?!" kiedy odpowiadam, że tak ona przynosi piwo z półki, nie z lodówki i mówi "3,20!". W tym momencie dostaje szału mówię grzecznie "ale prosiłem z lodówki" a ta biedna, przepracowana kobieta naskakuje na mnie i wciska kit, że wprowadzam ją w błąd. Wyszedł bym ale była 22 a to jedyny nocny w tym obszarze. Tak samo się dzieje na stacji benzynowej, z resztą nieopodal tego sklepu nocnego. Tam zazwyczaj stoi młoda i ładna dziewczyna wiec uśmiecham sie. Proszę o kartę do telefonu a ona "5 zł sie należy" kładę 1ozł, reszta rzuca o stół jak bym jej zniszczył życie. Nie wiem czym to jest spowodowane, ale ludzie zamiast trzymać wodzę rozładowują swoją frustrację w pracy. Ciekawie kiedy Pan z kiosku mnie pobije.

poniedziałek, 5 maja 2008

Dojrzałość... doprawdy?

Rozpoczął sie okres matur. Matura to słowo pochodzące od angielskiego słowa "mature" co oznacza "dojrzały". No tak matura maturą ale dojrzałość ludzi podchodzących do matury często pozostawia dużo do życzenia. Słysząc, że po liceum "jakoś to będzie" to łapie się za głowę. Ambicje młodego maturzysty sięgają dna. Rozmawiając z ludźmi co zamierzają po maturze mówią "jeszcze nie wiem" albo "szkoła zaoczna i robota jakaś żeby do woja nie iść". Jak tak ma wyglądać reszta polski to ciekawe kto będzie rządził polską za 20 lat? Patrząc na starszych kolegów czy znajomych widzę jeszcze krztę ambicji, a to uniwersytet a to politechnika. Bezsensownym jest ustawianie swoich ambicji na poziomie szkoły ale tak ludzie zaplanowali i niech już tak będzie, bo szkoła nie uczy życia ale wiedzy potrzebnej tylko przez te 8 godzin dziennie. Ale i tak wiedzą przebijamy amerykanów którzy twierdzą, że trójkąt ma 1 bok. W Polsce brakuje czegoś takiego jak podział. Mianowicie każdy z ludzi w liceum by odbywał rozmowę z psychologiem który wydał opinie na temat danego ucznia, czy nadaje sie do pracy fizycznej lub umysłowej. Uprościło by to wybór dalszej przyszłości. Ale jak to mówią "żadna praca nie hańbi" więc "do pracy rodacy".

poniedziałek, 21 kwietnia 2008

A Łodzianin na to- niemożliwe

Ostatnio przechadzając sie po łodzi i patrząc co zmienia się w jej infrastrukturze dochodzę do jednego wniosku, "szczęka opada". Od ulicy Limanowskiego do ulicy Legionów nie ma jezdni (chodzi o odcinek ulicy zachodniej). Kierowcy i ludzie którzy sie przemieszczali tą drogą do pracy dostają szewskiej pasji a ja mim sie nie dziwie, ale jednak jestem pełen podziwu, że łódź przechodzi swoistą ewolucje. Bądź co bądź późno, ale jak mówi polskie przysłowie "lepiej późno niż wcale". Cała ta modernizacja ma wbrew pozorom ułatwić życie a nie utrudnić. Powiększenie skrzyżowania ogrodowej z zachodnią to zbawienie, bo stanie w korku i czekanie na zielone światło 5 minut było czymś okrutnym. Kolejną wartą uwagi przemianą jest budowa dużej auli dla wydziału prawa przy rondzie solidarność. Miło widzieć, że jednak ktoś się interesuje rozwojem przyszłych prawników i da mi możliwość korzystania z nowoczesnego kompleksu budynków. Wszystkie te prace wymagają czasu ale jednak warto poczekać, a co najważniejsze, dają też prace która napędza gospodarkę. Wszystkie te działania mają na celu zachęcenie inwestorów którzy coraz bardziej zaczynają interesować sie regionem. Z całej masy plusów jednak można dostrzec parę minusów, mianowicie logistyka modernizacji odcinka ulicy jest na poziomie zero. Koparki które blokują i tak już zatłoczone ulice, MPK wprowadza zmiany z dnia na dzień a co najbardziej irytujące chce wprowadzić 40% podwyżkę cen biletów. W sumie w jednym momencie rozkopali całe centrum, teraz sytuacja sie polepszyła bo zaczęły jeździć tramwaje al. Kościuszki która była zamknięta dla nich przez 9 miesięcy a autobusy nie nadążały i były zatłoczone. Suma sumarum ludzie odpowiedzialni za te wszystkie zmiany i tak wykazali sie wielkodusznością i wydali jednak pieniądze a nie je ukradli. A teraz wznoszę toast ze sloganem wyborczym jednej partii na ustach. "Żeby żyło się lepiej"!

środa, 9 kwietnia 2008

Bądź uzdrowiony.

Ostatnimi czasy chodzą słuchy, że na studiach medycznych ma być zlikwidowany staż dla przyszłych lekarzy. Jest to niby przyczyną nudzenia sie stażystów. Teraz nasuwa pytanie, dlaczego się nudzą? Nikt nie umie dać konkretnej odpowiedzi. Jak dla mnie jest to kompletny bezsens ponieważ każda godzina z pacjentem jest to godzina doświadczenia która może uratować komuś życie. Znajomy który studiuje na Uniwersytecie Medycznym ma podobne zdanie, jest to rzucenie niedoświadczonego, młodego lekarza na głęboką wodę. Na studiach jest mało praktyki a wiedza z książek nie zastąpi doświadczenia w zakresie samej pracy. Mam też Ciocie na przedostatnim roku studiów, jest to człowiek który naprawdę czuje powołanie i też twierdzi, że jest to absurd i mijanie sie z celem. Ma to niby obciąć koszty utrzymywania samego studenta/stażysty ale po co? Państwo i uczelnia już są tak skąpe, że nie chcą dać na wyszkolenie dobrych zastępów medycznych? Najwidoczniej tak! W krajach zachodnich państwo dokłada ogromne sumy żeby każdy z tych ludzi miało jak najlepsze warunki studiowania i możliwość zdobycia wszelkich doświadczeń. Ludzie odpowiedzialni za wyszkolenie lekarzy pokazują swoją bezmyślność i minimalną troskę o zdrowie i życie obywateli, więc nie pozostaje nam nic innego niż zbieranie pieniędzy na wyjazdy żeby sie porządnie wyleczyć.

niedziela, 30 marca 2008

Uderz głową w gwiazdę

Na wstępie troszkę odbije od tematu i przeproszę za moją niesumienność w pisaniu ale po prostu instytucja zwana szkolą umie bardzo ładnie wypompować człowieka z energii.
Powracając do tematu... aż mi się śmiać chcę ale to co teraz dzieje się w telewizji przechodzi wszelkie szczyty. Pragnę sobie włączyć telewizor, otworzyć piwo i zrelaksować sie przy filmie, wtem pojawia się różowy ekran zaczyna grać muzyka i pokazuje się 5 edycja "Tańca Z Gwiazdami". Nigdy jakoś za tym nie przepadałem ale postanowiłem, że obejrzę tak z ciekawości. To co zobaczyłem upewniło mnie w przekonaniu, że ludzie dla kasy są w stanie zrobić wszystko. Trenują cały tydzień, trochę zrzucą kilogramów nauczą się tańczyć a TNV im za to płaci... Kolejnym programem który jedzie na "Gwiazdach" jest "Jak Oni Śpiewają". Nigdy więcej tego nie obejrzę. Wyskakuje Michał "Misiek" Koterski i robi z siebie błazna przed całą polską bełkocząc coś do mikrofonu. Pamiętam go z "Dnia Świra", zagrał tam świetną rolę typowego nastolatka z bloku. Ostatnio też widziałem zapowiedź jego nowego programu, ale nie poświęcę na niego nawet minuty. Kuba Wojewudzki promując go w swoim programie miał zapewne troszkę inny zamiar. Nazwa "Gwiezdny Cyrk" to już chyba lekka przesada! Jak można wymyślić taką idiotyczną i denną nazwę? Czasem zastanawiam się kto to ogląda? Rozbawiają mnie jeszcze te odcinkowe rozprawy sądowe "Sędzia Anna Maria Wesołowska" i "Sędzia Artur Lipiński". Grają tam sami drętwi ludzie, "W11" jestem jeszcze w stanie przeżyć ale sędziowskie błaznowanie na ekranie jest lepsze niż obrady sejmu! Programy typu "Dzień Dobry TVN" czy "Kawa Czy Herbata" są niezłym pomysłem ale ich wykonanie pokazuje, że styliści, wizażyści i opiekunki do dzieci i psów przejmują rynek telewizyjny w zastraszającym tempie. Pozostaje mi po raz 20 obejrzeć w piątkowy wieczór "Brudnego Harrego" a przed nim Wiadomości i prognozę pogody.

wtorek, 26 lutego 2008

Subiektywny obiektywizm

Teraz przyjmijmy poprawkę na warunki lokalne, że każdy jest w 100% obiektywny, w tym momencie tracimy przyjaciół, mama nas już nie będzie ratować w chwilach trudnych a kanar w autobusie nie przymknie oka. Z 2 strony sąd by wydawał odpowiednie wyroki, sędzia piłkarski byl by bezlitosny a my byśmy zgłupieli. Nie wiem jak wy, ale ja nie mógł bym powiedzieć przyjacielowi np. dobrze, że odrzucili jego prośbę o pożyczkę bo w końcu ma za mało pieniędzy żeby ją spłacić i nie należy mu sie. Byłoby to wbrew jakiemuś porządkowi, ale nie o tym teraz. Obiektywność człowieka ogranicza się tylko do wyboru partii politycznej, ale w sumie też wybieramy na tak zwane twarzowe. Uogólniając to prawie nigdy nie jesteśmy obiektywni, zawsze sie kierujemy swoimi upodobaniami, a jak już dokonamy słusznego i racjonalnego wyboru, okazuje sie, że jednak wybraliśmy beznadziejnie. Podobają też mi sie "obiektywne" komentarze ludzi do danych sytuacji (nie będę dawał przykładów bo klawiatura mojego komputera się spali). Oceniając obiektywnie młode matki... no nic zrobiły błąd swojego życia trzeba im pomagać. Oceniając je nieobiektywnie... głupie siksy nie znają czegoś takiego jak kondom? Właśnie tak to wygląda. Gdybyśmy chcieli znaleźć obiektywną osobę szybciej znaleźlibyśmy igłę w stogu siana niż takiego osobnika, a nawet gdyby się znalazł to i tak by nikt go nie słuchał!

wtorek, 5 lutego 2008

Polska złota młodzież

Kiedy napisałem słowo "złota", skojarzyło mi się od razu solarium i te wszystkie siksy co mają na nie dożywotni karnet. Takim powinno się dawać zakaz wstępu dla ich własnego dobra. Solarium ma poprawiać wygląd a nie go niszczyć, jedna dziewczyna u nas w szkole to już chyba ma łóżko z lampami. Reszta zaczyna już zbierać. Makijaż mogły by sobie zrobić już taki na dłużej to by zaoszczędziły czas i pieniądze! 2 godziny przed lustrem... nie chciał bym tak. Nie mowie tu o wszystkich dziewczynach, ale parę takich wynalazków mam przez 5 dni w szkole i widzę co się dzieje na ulicy. Alkohol to chyba chluba polaka, 21 letni chłopak umie wypić sam pół litra i nie być bardzo pijanym. No to jest wyczyn! Powinni wprowadzić testy na alkoholizm i inne tego typu akcje, bo alkoholizm sie szerzy. Moda jest jakaś dziwna... jakieś płaszczyki, kolorowe rękawiczki i czapki z pomponami. Do tego jeansy "rurki" i trampki, coś niebywałego. Ja mam 18 lat, ale jakoś nie czuje sie w takim ubiorze. Nie jestem też znawcą mody, to moje subiektywne zdanie na ten temat. Jestem jeszcze zaliczany do młodzieży, przyszłości kraju. Ale jak wyjedzie kolejne 2,5 miliona ludzi do Anglii, Szkocji czy Holandii to raczej nie będzie dobrze. Jeszcze 1/4 tam zostanie, to na ulicy, zamiast gromady młodych normalnych ludzi, spotkamy poczciwą babinkę maszerującą na rynek. Przyszłość iście świetlana. Wiek w klubach, czy dyskotekach już komentowałem. Więc apeluje do młodych rodaków PRZERÓBCIE SOBIE DATY W DOWODACH NA 1991 rok.

piątek, 1 lutego 2008

Forma-t.

Każdy młody człowiek pragnie być wolny, każdy dorosły człowiek też pragnie być wolny. Ale niestety! Nikt nie jest wolny do końca. Czy można wejść do restauracji i powiedzieć "cześć" albo "siemanko"?! Raczej nie. W świecie obowiązują twarde zasady pewnej ogłady osobistej, kultury i obycia. Czasem mam ochotę powiedzieć do nauczyciela w szkole "Ej Anka weź daj nam luzu na dziś" ale wiem, że rozpętało by to aferę bo to nauczyciel. Tak samo jak jestem w urzędzie i każą mi biegac od okienka do okienka... i co ja im powiem "Ej stary weź podstempluj mi te papiery, chce mieć już z głowy tą opcje" . Mamy swój dekalog zachowań, inni mają go bardzo rozbudowany a inni skromny. Mój dekalog czasem sie ogranicza do "mam to w dupie" a czasem do "Trzymaj pion, uśmiech i 100% kultury na wysokim poziomie". Sami decydujemy jak to wygląda. U mnie w szkole jest cała masa ludzi nawet bez dekalogu, ich rozmowy to "hehehe ale sie najebałem w weekend" albo po prostu "kurwa". Przebywam z takimi 8 godzin przez 5 dni w tygodniu. Dostaje szału jak ich widzę a o rozmowie już nie wspomnę! Całe szczęście, że są ludzie, z który można pogadać bo po roku w takiej szkole to szpital psychiatryczny gwarantowany. Miejmy nadzieje, że zostaniemy wyzwoleni... nadzieja matką głupich!

niedziela, 13 stycznia 2008

Ta ostatnia niedziela zabije poniedziałek!

Każdy gada, że poniedziałek to najgorszy dzień w tygodniu. Zaczynają się zajęcia w szkole, dla innych praca, bezrobotni nadal będą spędzali go przed telewizorem albo w pośredniaku. Według mnie to właśnie niedziela jest tym najgorszym dniem! Siedzę ok. 24 przed telewizorem i myślę, że za 8 godzin trzeba znów iść i słuchać wypocin nauczyciela biologii. Dostaje wtedy depresji, wyobrażam sobie 7 strasznych godzin w jednym budynku. Sytuację ratuje odtwarzacz Mp3 i papieros na którego trzeba się wydostać. Miny ludzi którzy jak zwykle opowiadają o swoich weekendach mówią: "Alkohol to mój wróg! Trzeba go w mordę lać!". Słucham tego i dostaję ataku epilepsji. Na przerwie dostajesz autentycznego uszczerbku na zdrowiu, hałas jest taki, że rozkojarzenie sięga zenitu. Odkrywasz prace domowe które zabiorą Ci 5 godzin, myślisz już o ostatniej minucie pracy czy szkoły w piątek i zaczyna odechciewać. Niedzielne beztroskie popołudnie spędziłeś w domu beztrosko patrząc w monitor i po 4 godzinach zaczynasz marzyć znów o piątkowej 20 i o 2 piwie około 20:15. Te niedzielne myśli spędzają kaca i sen z powiek... aż szkoda o tym myśleć!

wtorek, 8 stycznia 2008

Wszystko po staremu...

Właśnie! Nastał nowy rok a tu jak zwykle nic sie nie zmienia. Zima przychodzi, odchodzi i już sama nie wie co ma ze sobą zrobić. PKP wprowadza non stop inne rozkłady jazdy i o tym nie informuje a przy okazji wprowadza w błąd pasażerów. Sok-iści muszą sie czepiać o brak podpisu na legitymacji a konduktor nawet nie popatrzy na to czy jest ważna. Po prostu stara dobra Polska! Ostatnio byłem u swojej dobrej znajomej, jej mama jest pielęgniarką na położnictwie. Zaczęła nam opowiadać jaka ta młodzież jest odpowiedzialna! 15 letnia dziewczyna urodziła dziecko i zostawiła je w szpitalu... czy mama im nie mówi o czymś takim jak prezerwatywa lub zwykła ludzka odpowiedzialność!? Rozumiem, chce uprawiać sex z "ukochanym", pragnie być już dorosła, ale czy 7 zł za 3 prezerwatywy to dużo!? Jak widać tak! Moi znajomi porobili sobie postanowienia noworoczne które złamali już w nowy rok, ja ich nie robiłem bo wiem czym to by się skończyło. Niczym nowym są podwyżki wszystkiego, gazu, jedzenia, paliwa i innych rzeczy potrzebnych człowiekowi do normalnej egzystencji. Ludzie w szkole gadają tak samo i takie same bzdety co miesiąc temu, nauczyciele nadal chcą nam uprzykrzyć życie i studenci nadal chodzą pijani co czwartek, piątek, sobotę i niedziele. Nowy rok to tylko zmaina cyferki i to też nic nowego! Polacy nadal tak samo narzekają i upijają sie z okazji skończenia pracy! Kocham ten kraj!

środa, 2 stycznia 2008

I Nastał Nowy Rok...

I fajnie. Były święta udane jak nigdy. "Mikołaj" był dość bogaty, jedzenie jak zwykle mistrzowskie ale nie czuje się tego klimatu. W telewizji jak zwykle nic ciekawego... nawet nie puścili "Kewina Samego W Domu" chyba zorientowali się, że ludzie tego nie chcą już oglądać! Rok temu szła mama z synem, syn płacze, że nie może oglądać Kewina a mama do niego: "nie płacz synku za rok też będzie". Przytyłem chyba 5 kilo, wynudziłem sie na na najbliższe 3 tygodnie i nic z tego nie wyszło. Potem nastał dzień sądu czyli sylwester. Jak zwykle przyszli ludzie którzy nie posiadają mózgu. Upiłem się jak zwykle nie wiem co sie działo i w domu byłem o 2. Dałem 10 zł na jedzenie... nie było nic na ciepło, czipsy i paluszki to nie jedzenie więc zostałem okradziony. Ogólnie nie mam ochoty pisać, głowa mnie boli, zjadłem w końcu coś dobrego i mam alkoholowstręt.