piątek, 5 listopada 2010

Święto Zmarłych.

Nic specjalnego; cholerne akapity!

Tytuł wydaje się być z błędem, ale jednak jest inaczej, niż może się wydawać. Przede wszystkim święto „Wszystkich Świętych” należy do tradycji rzymsko- katolickiej. Ja nie jestem katolikiem i trudno mi uwierzyć w świętość kogokolwiek; zresztą co znaczy dokładnie święty? Podejrzanie brzmi już samo „wszystkich” w całej tej nazwie, ale „świętych”, jak już stwierdziłem, chcą mi wmówić. Niby czepianie się samej nazwy, ale jak sami wiecie, (nie do końca z własnej autopsji), to 1 listopada tych świętych ma się gdzieś! Prawie, albo nawet nikt, nie rozkłada stronic biblii i nie popada w refleksie nad św. Krzysztofem czy nawet św. Tomaszem z Akwinu; liczą się groby, obiad u rodziny, znicze albo ilość kilometrów odstanych korkach. Nawet w kościele kłamią, że to czas zadumy i refleksji. Księża też pewnie idą na cmentarze obrażeni, bo zaczepi ich połowa zrzeszonych albo, nie daj bóg, jakiś żebrak.

Można mi zarzucić, że nie znam się na temacie, lecz sprawa ma się tak, że moja mama pracuje w kwiaciarni i wie na czym rzecz polega. Nie trzeba być analitykiem rynku aby zauważyć, że jest to kolejna, genialna okazja do roztrwonienia pieniędzy. Taki niewielki bukiecik kupuje się za 30- 50 zł.- kupimy pewnie ze 3 albo 4. Doliczmy do tego jakieś świeczki, benzynę na podróż; obwarzanki i wata cukrowa dla dzieci też kosztują. Wydatek rzędu 200-300 zł. Niby nic, niby niewiele, ale zwykły Kowalski klnie jak szewc bo znów traci zamiast oszczędzać. Tak, traci! Założę się o demokrację, że dla Kowalskiego tych świąt mogłoby nie być. Wystarczy, że za półtora miesiąca będą fenomenalne w swym istnieniu- święta Bożego Narodzenia. Boże narodzenie jeszcze jakoś rozumiem: ludzie się cieszą z rocznicy narodzin jakiegoś ważnego boga; piękny zwyczaj i wyżerka, ale jakie nudy... Wszystkich świętych to dzień uczczenia pamięci zmarłych, ale dlaczego świętych?

Świętych zostawmy w spokoju przez czas najbliższy. Kwestia pamięci tego dnia ma mieć wagę najwyższa,jednakże ustępuje ona kwestii estetyki nagrobka, co wcale nie jest dziwne. Zauważcie, że w ludziach tkwi dziwna maniera, polegająca na ściganiu się kto ma więcej i lepiej. Czasem zastanawiam się, czy nie otworzyć firmy, która zajmowałaby się dizajnem grobów. Prawdziwi amatorzy cmentarnego pokazu mody umieją gonić za zniczami i wiązankami z kwiatów już miesiąc przed. Tak mniej więcej prezentuje się pamięć ludzi o zmarłych przodkach. Pamięcią nie jest cząstką nas, jest ona granitową płytą z wypalonym imieniem i nazwiskiem. Nie mając przepychu na swoich nagrobkach, w odczuciu tych ludzi, nie posiadasz pamięci.

Przechadzając się wąskimi uliczkami cmentarzy, nie byłem świadkiem świadectw wiary. Rodziny stojące przed miejscem pochówku wykonując znak krzyża, same nie wierzą w to, co czynią. Rozmowy jakie toczą, czasem tylko mają charakter wspomnień, i to najczęściej, gdy zapyta o zmarłego jakieś małe dziecko. Jednymi z ciekawszych tematów, o których można było zasłyszeć przy tej okazji to np. brzydki zapach z publicznych toalet, spalona cebula w zupie Jadzi czy inne tego typu problemy egzystencji ludzkiej. Wszyscy raczej znudzeni, wyssani z życia, może przez jedzenie lub oglądanie telewizji. Nie chcąc widzieć patetyczności, której zwykli wtórować gdy ankieterka przez telefon pyta o wyznanie, wykonują swój o b o w i ą z e k z bez zadowolenia.

Nie wiem z czego wypływa chęć obchodzenia świąt i uczestniczenia w tym skomplikowanym procesie, ale mnie jest ciężko w te dni, bo presja przez święta nie należy do moich ulubionych. Nie mam wyjścia, uczestniczę w tym, bo spadł na mnie ten ciężar, ta powinność życia w katolickim państwie. Dat jest wiele, tradycja wcale nie musi być najgorsza, ale zastanówmy się, po co nam to wszystko tak naprawdę. Nie trzeba ścigać się z innym na ilość zniczy. Ważne, jak słuchamy o pamięci tych ludzi, o których mówi mama i jak przekażemy to dalej. Bądźmy w tym miejscu przynajmniej wdzięczni za to, że poprowadzili tak życie, i doprowadzili do nas. Sądzę, że dobrze by było, gdybyśmy też swoje życie pociągnęli tak, aby doprowadziło ono do kogoś lub czegoś. Niech idzie dalej w nieskończoność. My umrzemy, ale za parę pokoleń słuch o nas zaginie. Będziemy jednym z grobów w ludzkiej myśli. Czyż to nie wspaniałe?

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

jest w tym odrobine racji, ale mocno szufladkujesz.a przeciez kazdy medal ma dwie strony