piątek, 27 czerwca 2008
MPK i NFZ to bliźniaki?
Już jakiś czas temu weszła ustawa o obowiązkowych badaniach dla pracowników, więc jako pracownik udałem się na takie badania. Był piękny słoneczny dzień. Wsiadałem do tramwaju numer 3 w przeświadczeniu, że uda mi się wszystko normalnie załatwić. Pojazd zatrzymał się na przystanku przy ulicy ogrodowej, wychyliłem głowę przez drzwi i co zobaczyłem? Duży pojazd kołowy MPK stojący na środku skrzyżowania, na platformie podnośnikowej 2 elektryków bez stresu grzebiących w instalacji. Nie pozostało mi nic innego jak wysiąść i przejść dość spory odcinek na pieszo. Zaszokowało mnie to strasznie, czemu MPK samo sobie utrudnia prace? Nikt tego nie wie, nawet kontrolerzy ruchy z MPK nie wiedzieli co sie dzieje w około. Powstał gigantyczny korek w jednym z bardziej newralgicznych miejsc... jednym słowem PARANOJA! W sumie nie wiem czemu jeszcze każą nam kasować bilety? Gdy dotarłem pod przychodnie myślałem "tylko badania i po zawodach" ale najlepsze jeszcze było przede mną. Podchodzę do okienka rejestracji, mówię tej przepracowanej kobiecie, że przyszedłem zrobić badania a ona mówi mi, że muszę przyjść następnego dnia na 7 rano żeby się zarejestrować! Pytam się czemu teraz tego nie zrobi a kobieta mi na to "bo trzeba przyjść o 7". Zdegustowany a jeszcze bardziej zdenerwowany pytam czy godzina 15 różni sie czymś od godziny 7? Zgadnijcie jaką dostałem odpowiedź?... "bo tak musi być" wyszedłem z przychodni bluźniąc pod nosem. Przychodzę dziś o godzinie 12:30 dostałem skierowanie do Pani Doktor, usiadłem dałem skierowanie z recepcji, od pracodawcy i czekam. Pani popatrzyła, poczytała, pomyślała wypisała kolejny papierek i kazała udać się do okienka recepcji. Stwierdziłem, że wszystko idzie z godnie z planem ale znów się pomyliłem. Za szybą siedziała ta sama pani co dzień wcześniej i mówi do mnie "w poniedziałek na rejestracje" to pytam grzecznie "na jaką rejestracje do cholery" a ona "no tak, rejestracja do okulisty, wyraźnie Pani Doktor zaznaczyła, że trzeba do okulisty" zabrałem swoje dokumenty spakowałem sie i wyszedłem, w poniedziałek czeka mnie to samo. Ale jaki z tego morał? PAMIĘTAJ POLAKU MŁODY, KUP SOBIE AUTO I NIE IDŹ DO ROBOTY.
poniedziałek, 23 czerwca 2008
Rozumiesz już? Od A Do Z.
Czasem mi sie wydaje, że chęć akceptacji środowiska dla człowieka jest większa niż chęć samego przeżycia. Nie mówię tu o nastolatkach w wieku od 13 do 16 lat. Tak patrze sobie na ludzi, słucham co mówią, czytam co piszą i widzę...nic. Kiedy guru jakiejś grupy znajomych powie A to wszyscy powiedzą AAA, a jak spróbujesz powiedzieć C to zaraz dostaniesz jajem w czoło i kartkę z dopiskiem "to jak mówisz A?". W zasadzie powiedzenie A kiedy myślisz C to jak "mama to tata a tata to mama". Zastanawiam się jaki jest w tym cel? Sam mam znajomych i to w sumie ja byłem tą "czarną owcą" która nawet nie mówiła C tylko Z. Czasami nawet przez powiedzenie Ą dostaniesz z tak zwanego liścia. Najbardziej idiotyczne jest to, że osobniki mówiące najgłośniej A przez resztę zostają ukamienowany a ostatni kamień leci z dopiskiem "lizus". Znam ludzi którzy np. zajmują sie czytaniem książek, mają 1 czy 2 przyjaciół, 4 znajomych i to im wystarcza. Nie wiem jaka jest tego zależność ale bycie "sławnym w towarzystwie" zaburza normalny tryb życia. Nigdy nie walczyłem jakoś o pozycje, jak to ktoś powiedział "u podobnych do mnie mam szacunek", może go mam, może i go nie mam ale wiem jedno... jest parę osób na które mogę liczyć zawsze, dlatego składam im hołd.
wtorek, 17 czerwca 2008
EUROpo 2008.
Teraz zadajmy sobie jedno zasadnicze pytanie... czego oczekujemy od polskich piłkarzy? Dam sobie głowę uciąć, że nie będzie to efektowna gra i duża ilość goli strzelanych. Polacy od swoich piłkarzy oczekują jednej podstawowej rzeczy... wygrywania. Po skutecznych meczach w eliminacjach, wspaniałej wygranej z Portugalią 2:1 i pierwszym w historii Polski awansie przyszło nam oglądanie 11 facetów zagubionych jak dzieci we mgle. Nikt nie wymagał od nich triumfu w turnieju, w sumie też nikt nie wymagał gry w finale ale to co pokazali sami zawodnicy udowodniło, że brakuje nam chęci wygrania. Zrozumiałem przegraną z Niemcami, co jak co ale troszkę jeszcze nam brakuje, w meczu z Austrią pierwsze 30 minut to kpina. Na boisku było 12 zawodników (11 Austrii i 1 bramkarz Boruc). Strzeliliśmy gola, wielkie przebudzenie walka do 92 minuty... i Pan Weeb dyktuje karnego. Dramaturgia sięga zenitu a kibice w ogródku śpiewają "Ile ci dali, no powiedz ile ci dali", nie jestem jakimś strasznie zagorzałym kibicem ale sam złapałem się za głowę. UEFA stwierdziła, że karny był słuszny ale bramka Polskiego Brazylijczyka już nie. Rozmawiając z kolegą w pracy który zna zasady piłki bardzo dobrze ponieważ sam gra zawodowo w jakiejś 3 ligowej drużynie wytłumaczył, że jeden z Austriaków dotkną piłki po oddaniu strzału co unieważniło jak by pozycje spaloną Rodżera i bramka w tym przypadku zostaje uznana. No nic, rozumiem złość kibiców i te wszystkie "ośmieszające" sędziego obrazki. Mecz o tak zwany honor... Polska- Chorwacja. Każdy ma podobne zdanie na ten temat. Co stanie się w eliminacjach do MŚ w 2010 roku nikt nie wie, mam nadzieje, że... i na tym skończmy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)