niedziela, 25 stycznia 2009

To nie walentynki.

Pewna osoba poprosiła mnie żebym napisał coś o miłości, temat kulawy ale jaki śmieszny. Prawie każdy z nas odczuł miłość- mamy, jakiegoś boy/girl frenda albo przyjaciela. Uczuciem jakim jest miłość pała chyba każdy, od księdza po płatnego zabójce z Moskwy. Dziś ja się przyjże temu zjawisku od strony epok i różnych dziejów, lat, czasów i wieków. Wszystko co tu napiszę nie podlega pod moją odpowiedzialność!
Zacznijmy od początków. Każdy widział kreskówki o jaskiniowcach, tam miłość do kobiety objawiała się ciągnięciem za włosy po ziemi (wątpię aby tak było naprawdę). W tym momencie wyobraziłem sobie młodą parę, chłopaka w ładnych ciuchach który ciągnie za sobą dziewczynę... widok paskudny. Będąc największym chamem nie zrobił bym tak żadnej damie, a tym bardziej matce moich dzieci.
Przechodząc do czasów bardziej cywilizowanych, a nawet bym rzekł prze- cywilizowanych jakimi są czasy starożytności, widzimy mężnych Herosów i ich ukochane które, wychowują małego herosika czekając aż mąż wróci do domu w sławie. Najfajniejsze jest to, że ów kochające żony pewnie wdawały się w romanse z sąsiadami albo przyjaciółmi swojego męża. Nie wydaje mi się, żeby wytrzymały bez męskiej ręki w sypialni dłużej niż rok. Przypuszczając, że jednak wytrzymywały to facet wracający z wojny miał kolejną- w domu.
Następnymi ciekawymi latami odznacza się średniowiecze. Wspaniali i cnotliwi rycerze, damy uwięzione przez złe czarownice na wieżach wysokości Pałacu Kultury i Nauki i krwiożercze smoki. Miłość między kobietą a mężczyzną była już trochę inna, chłopak musiał się najeździć, naprosić, nagadać a jak kobieta wybrała rycerza w lepszej zbroi to odchodził z honorem- można przełożyć sobie na nasze czasy (pomijając honor). Najlepsze co mogła zrobić kobieta w średniowieczu to dać tzw. "kosza", nie ma to jak życie w celibacie, w sumie im się nie dziwie, facet chodzący w kupie żelaza, myjący się od wielkiego dzwonu to chyba nie jest dobry.
Przeskoczymy sobie teraz do romantyzmu. Jak sama nazwa wskazuje musi być romantycznie- tu się zaczyna Sajgon i prawdziwe pantoflarstwo. Facet w epoce romantyzmu wynosił miłość na wyżyny, podobno miała cechy boskie. Popatrzcie co im z tego przyszło, zakochali się, kobieta ich nie chciała a na sam koniec popełniali samobójstwo. ZABIĆ SIĘ Z POWODU KOBIETY?! Taki motyw nadaje się dla Sofoklesa a nie dla człowieka, który wydaje się być niezależny... Pogoń za ideałami, to trochę zniewieściałe.
Mijają lata, jesteśmy w 2009 roku, kobiety myślą, że są niezależne a faceci znają tylko "przynieś piwo kobieto" i TV1000 po północy. Miłość to sprawa otwarta, każdy z każdym na prywatnych zasadach. Mógł bym powiedzieć, że jest gorzej ale tak nie powiem, bo jest lepiej. Ludzie kochają się niezależnie od wiary, stanu materialnego i koloru skóry. Właśnie chyba to jest definicją miłości. Miłość otwarta ma też swoje skutki w dziwnych niepożądanych formach np. AIDS i nieślubne dzieci, ale to 2 też miało miejsce nawet 1000 lat temu. Gdybym miał się wrócić do którejś z wyżej wymienionych epok, to chyba wolał bym się nie urodzić, a jak nie miał bym wyjścia, to che być Herosem na chorobowym. Pantoflarzem nie będę a chodzenie w 30 kilogramowej zbroi, z mieczem przy pasku i gadanie do wybrednej dziewicy nie było by moim ulubionym zajęciem. Więc zaśpiewajmy razem "Milość- jak to łatwo powiedzieć".

For Mrs. Oktawia.(mimo wszystko)

2 komentarze:

Unknown pisze...

ha. a ja myśle że miłość jest jednak czymś więcej. i że kobiety naprawde są niezależne - pewnie nie wszystkie, ale też nie wszyscy faceci ;p możnaby sie rozwodzić, miłość to temat rzeka^^

Anonimowy pisze...

miłość jest kwestią indywidualną. we współczesnym świecie jest sprawą tak szeroko pojętą, że chyba ciężko ją definiować. każdy, tak naprawdę, może postrzegać ją inaczej. ja żyję w partnerskim związku. idealnie dopasowanym i uzupełniającym się. stawiającym na szacunek i zaufanie. jednak widzę każdego dnia, że są ludzie, którzy swoją miłość mogliby zdefiniować zupełnie inaczej.

i popieram - to temat rzeka.